
Wszystko zmieniło się, kiedy otrzymałem szansę włączenia do badania klinicznego. Rozpocząłem immunoterapię. Doszedłem do stanu, w jakim dziś funkcjonuję. W przeciwieństwie do tradycyjnej chemii, immunoterapia postawiła mnie na nogi. Dziś pomagam synowi w prowadzeniu firmy, sam przeprowadzam remonty kapitalne w domu, nie muszę do nich wzywać fachowców. Fakt, że ma się raka oznacza, że nie jest się zdrowym, ale trzymam się i dziś, w moim starszym przecież już wieku, potrafię jeszcze zrobić 30 pompek na raz.
Jeśli dziś mógłbym coś poradzić pacjentom, to, aby po zdiagnozowaniu choroby, stosowali się do zaleceń lekarza. To powinno wystarczyć przy nowoczesnych terapiach. Zdaję sobie sprawę, że dostałem od losu niepowtarzalną szansę – jestem leczony jedną z najlepszych terapii, ale nie każdy chory może z niej dzisiaj w Polsce korzystać. Owszem, podczas tego leczenia też są różne momenty, ale to nic w porównaniu ze skutkami ubocznymi, jakie odczuwałem po tradycyjnej chemii. Żadnych omdleń, nudności, włosy mi nie wypadły. Dziś nie tylko mam szansę na przedłużenie życia, przede wszystkim znacznie poprawiła się jego jakość.