
Kiedy usłyszałem diagnozę, miałem wrażenie, jakby pewien etap mojego życia zamknął się na zawsze. To była myśl, z którą trudno mi było się pogodzić. Na szczęście jest czas. Czas, który upłynął od momentu mojego zachorowania, pokazuje mi, że nie tylko można się z tą myślą pogodzić, ale też, że można z nią żyć.
Zanim zachorowałem, byłem bardzo aktywny zawodowo. Jestem stolarzem od prawie 30 lat. Ostatnie lata spędzałem na pracy w Norwegii. Choroba uniemożliwiła mi aktywność, musiałem przerwać pracę. W tej chwili przebywam na zasiłku rehabilitacyjnym, ale nie tracę nadziei, że po wyleczeniu wrócę do tego, co tak lubię robić. Obecnie co 4 tygodnie zjawiam się w szpitalu na wlew. Co 6 tygodni mam tomografię klatki piersiowej. Udało się ustabilizować chorobę. Guz przestał rosnąć.
Tego, jak się czuję teraz, nie można w żaden sposób porównać ze stanem, w jakim byłem w czasie chemioterapii. Wtedy nie było mowy, żeby wstać z łóżka. Dziś chodzę na dłuższe spacery, jeżdżę w góry. Dzięki innowacyjnej terapii mam w miarę komfortowe życie i mogę korzystać z jego uroków. Zmieniło się moje myślenie o chorobie. Rak płuca to już nie wyrok. Są szanse na wyleczenie. I tak należy o tym myśleć. Pogodziłem się z chorobą, żyję z nią. I jest to życie do przyjęcia. Widzę rzeczy, na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Mój rak okazał się dla mnie życiową lekcją. Cenię życie bardziej.
Chyba to czas jest w leczeniu raka płuca najważniejszy. Nie liczę dni, ale zastanawiam się, czy zdołam zrobić to, co zamierzam? Czy wystarczy mi czasu? Zawsze marzyłem o podróżach do egzotycznych krajów. Chciałem zobaczyć Indie, Japonię. Dziś zbieram na to pieniądze. Nie chcę już tego odkładać.